O nikotynie, gazach bojowych i środkach na pasożyty

Natchnął mnie przedostatni wykład z Farmakologii, na której profesor opowiadał o gazach bojowych takich jak VX, sarin, soman czy tabun.

Jak one działają? Otóż wszyscy mamy coś takiego jak nerwy. Te nerwy przekazują impulsy do mięśni. Jak to się odbywa? Z końcówki nerwu uwalniana jest niewielka ilość acetylocholiny. Pod wpływem tej acetylocholiny mięsień się kurczy. Żeby przestał się kurczyć, acetylocholina jest rozkładana przez taki enzym jak acetylocholinesteraza (lub esteraza cholinowa, jak kto woli). Cały mechanizm nazywa się płytką nerwowo-mięśniową. Proces odbywa się dość ekspresowo, bo inaczej nagromadzenie acetylocholiny spowodowałoby aktywację mięśnia dłużej niż byśmy sobie tego życzyli.

Porażanie tego enzymu u prostszych organizmów stało się dla nas codziennością. Wyżej wspomniane gazy bojowe odkryto przypadkiem, poszukując lepszych insektycydów (przez nikogo innego niż koncern IG Farben). Sama nikotyna jest naturalnym insektycydem, z tym że działanie nikotyny jest nieco inne. Nikotyna ma taką samą zdolność jak acetylocholina do wywoływania skurczy mięśniowych (jest w tym tak dobra, że dokładna nazwa receptora to nikotynowy receptor acetylocholinowy, nie dlatego że jego podstawowym wyzwalaczem jest nikotyna, ale nikotyna jest lepszym wyzwalaczem niż naturalna cholina. Jest jeszcze drugi rodzaj receptora acetylocholinowego, ale o nim kiedy indziej). Przy okazji nikotyny nie rozkłada acetylocholinesteraza. Owad wsuwa za dużo liści tytoniu i w gratisie dostaje porażenie układu nerwowo-mięśniowego i umiera w strasznych męczarniach. Swoją drogą, czy owady czują ból? Pewnie tak.

Dlaczego ludzie nie umierają tylko to ćpają? Cały sekret tkwi w zasadzie sformułowanej przez jednego typka ze średniowiecza (bliżej Renesansu niż dalej), która po polsku brzmi “Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni truciznę”. LD50 nikotyny (dawka przy której 50% badanych organizmów umrze) dla 70 kilogramowego człowieka wynosi 56 miligramów (to dużo mniej niż na przykład cyjanku potasu, którego w tym przypadku potrzeba by 500 mg). Z pewnością nie byłaby to przyjemna śmierć. Z typowego papierosa organizm przyswaja zaledwie 1 mg nikotyny (ale już taka dawka to LD50 dla dziesięciokilogramowego dziecka!). Życzę powodzenia osobie, która postanowi wypalić pod rząd 56 papierosów, w próbie samobójczej. Najpewniej nie umrzesz – organizm dość szybko rozkłada nikotynę i mówimy tutaj o dawce przyjętej jednorazowo, natomiast sprawisz służbom ratunkowym niemałą zagwozdkę. Prędzej zginiesz od zatrucia tlenkiem węgla. Organizm jednak potrafi się bronić nawet przed naszą własną głupotą. Więcej powodzenia miałbyś próbując wypić liquid do e-papierosów. Zostawię Cię z zadaniem domowym policzenia ile tego trzeba by spożyć żeby odwalić kitę. Poważnie, nie chcesz umierać przedawkowując nikotynę.

Gazy bojowe działają jeszcze inaczej – nieodwracalnie blokują one esterazę cholinową. Po prostu chemicznie ją psują. Taką zepsutą acetylocholinesterazę można naprawić podając leki z grupy oksymów (np. pralidoksym), który w Polsce jest chyba tylko na wyposażeniu wojska w postaci autostrzykawek przeciwko gazom bojowym. W USA pralidoksym jest na wyposażeniu wojska, w Europie preferują obidoksym (którego nie stosuje się w USA, bo jeden z reagentów jest rakotwórczy). Patrzcie jak troszczą się o swoich żołnierzy. Dla porównania, LD50 gazu VX dla 70 kilogramowego człowieka to 0,6 miligrama.

Na wyposażeniu karetek i SORów nie ma go (w sensie oksymów, nie gazu VX), no bo poważnie – kto miałby nas atakować sarinem czy tabunem? Nie, że takie ataki nie zdarzały się już wcześniej. W 95 w Tokio sekta Aum Shinrikyo zabiła tym gazem 13 ludzi i uszkodziła 50 (z których niektórzy później umarli). O tym, że to był sarin, tropnął się jakiś lekarz, który miał doświadczenie w zakresie leczenia ofiar gazów bojowych, które to doświadczenie zdobył na ataku dokonanym przez tą samą sektę tym samym środkiem, tylko rok wcześniej. Oksymów oczywiście nie było (no bo któż mógł to przewidzieć?), z mieszanymi skutkami stosowano odtrutki na insektycydy sprowadzane z szpitali z obszarów wiejskich – no bo gdzie można się zatruć insektycydem jak nie na wsi? Pomógł również producent pralidoksymu z Osaki, który gdy usłyszał informację, nieproszony wypstrykał się z zapasów swojego produktu.

Jak rozpoznać zatrucie gazem bojowym z grupy paralityczno-drgawkowych? W zatruciu ostrym pierwszymi oznakami jest początkowo zwężenie źrenic, ślinienie się, nadmierne łzawienie, skurcz oskrzeli połączony z kaszlem i dusznością, ból w klatce piersiowej. W leczeniu stosuje się lek z grupy oksymów, atropinę i diazepam. Atropina i diazepam są dostępne w naszych szpitalach w ilościach hurtowych, skąd natomiast wytrzaśniecie oksym – nie mam pojęcia. Parafrazując jednego mema, prawdopodobieństwo ataku sarinem jest niskie, ale nie jest ono zerowe.

Ale nie o tym miał być artykuł. W Polsce jest jeden lek przeciwpasożytniczy. Nazywa się Pyrantel i działa on dokładnie tak jak wspomniane wyżej gazy bojowe, jednak działa tylko na robaki obłe. Przy okazji beznadziejnie wchłania się przez jelita. Jeśli zamierzacie swoim obleńcom urządzić Tokio ’95, droga wolna.

Also, to add insult to injury (jak ktoś ma pomysł jak ten śliczny angielski zwrot przełożyć lepiej na polski, proszę o kontakt, zapłacę szczerym złotem), lek jest bez recepty. Miłego obiadu.

Published

By Piotr Maślanka

Programmer, paramedic, entrepreneur, biotechnologist, expert witness. Your favourite renaissance man.

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.