Zmiana planów na życie

Szanowni Państwo,

Zrezygnowałem ze studiów na kierunku ratownictwo medyczne po zaliczeniu 1 roku z średnią 4,64. Dlaczego tam poszedłem, mając już 2 fakultety? Z ciekawości. Chciałem po prostu wiedzieć jak to się robi i co jako cywil mogę zrobić żeby człowieka uratować, i dać się poznać kilku profesorom i generalnie zdobyć kontakty. Jakie miałem powody do rezygnacji?:

  • W polskiej służbie zdrowia nie funkcjonuje zupełnie system no fault (znany inaczej jako kultura blameless, o której pisałem już kiedyś), w efekcie czego pierwszym priorytetem personelu jest ochrona własnej dupy (nie uratujesz pacjenta jak będziesz martwy, a prokurator tylko czeka, aż się potkniesz), a pacjent jest na drugim miejscu. A podejrzewam, że wyjątków, osób dla których cudze życie ma większą wartość niż własna wolność jest jak kot napłakał, co jest po prostu naturalne i zrozumiałe i nie mam o to do nikogo żalu. System ten funkcjonuje w awiacji przynajmniej od 1980 roku, a w mojej firmie od 2022.
  • W tej formacji ewentualnie czeka cię frustracja i wypalenie zawodowe. Brak jest dobrze zdefiniowanej ścieżki rozwoju zawodowego. Jeśli miałbym za 5000 na rękę ratować ludzkie życie, to bym podziękował- to jedna z najbardziej niedocenionych profesji medycznych pod względem odpowiedzialności i wypłaty. Głupie, niepotrzebne wezwania lub agresja ze strony pacjentów, lub po prostu zwykły stres wypalają ratowników medycznych niezwykle szybko.
    • Przepraszam tutaj wszystkich pasjonatów. Tacy ludzie się nie wypalą, bo jest to ich pasja i oni tym żyją. Nie pracują ani jednego dnia w życiu. To niestety mniejszość.
  • Pielęgniarka może żądać uzasadnienia danego zlecenia lekarskiego, ratownik medyczny nie może.
  • W większości jest to praca bardzo stresująca, a nie każdy potrafi rozładować stres w konstruktywny sposób. Nie uczą tego na studiach.
  • Samorząd ratowniczy RM to jakaś kpina. Ile lat temu miał powstać? Co z PERMem? Odbył się jakikolwiek? Jest w ogóle prezes?
  • W większości jest to praca manualna. Zrób EKG, załóż wkłucie, zmierz puls, wykonaj zlecenie lekarskie. Na wszystko jest algorytm. Jest to dobre, bo w momencie gdy zagrożone jest ludzkie życie i nie ma lekarza ani miejsca na sztukę leczenia, więc są algorytmy. Zakuć, zdać i oby nie zapomnieć. Myślenie niewskazane, chyba że jest coś, na co nie ma algorytmu. Jeśli chodzi o podanie leku, no problemo, tylko jakiego i ile? A przypominam że ratownik medyczny może podawać fentanyl, dla którego dawka śmiertelna wynosi 2 mg). Ja jestem noga z prac manualnych, wolę teorię.
    • Większość studentów ratowników jest na bakier z jednostkami i matematyką. Ampułki są tak skonstruowane żeby nie zabić tego pacjenta, ale czy mikrogram czy miligram – jeden pies. Nie tyczy się to wszystkich, jednak większości.

Nie żałuję

Mimo wszystko nie żałuję spędzenia praktycznie każdego weekendu przez rok na uczelni i kilkudziesięciu godzin spędzonych w szpitalu. Odbyłem wiele ciekawych rozmów z prowadzącymi (jednym z nich okazał się mój były profesor od fizyki. Zmienił uczelnię i teraz uczy biofizyki. Oceny nie przepisał, mimo że na Politechnice miałem 30 godzin wykładu + 30 godzin ćwiczeń, a tutaj zaledwie 15 godzin wykładu), poznałem masę fantastycznych ludzi. Nauczyłem się że najlepszym kombem przeciwbólowym dostępnym bez recepty jest paracetamol+pyralgina (bo wszyscy to dostawali na oddziale – jedyny powód). Nauczyłem się wkłuwać dożylnie, podawać leki i zakładać wenflony (mój pierwszy pacjent miał taką pięknie wypełnioną żyłę że poszło za pierwszym razem). Jakieś proste zabiegi, ot to co powinienem aby zapewnić otoczeniu bezpieczeństwo. O resztę niech martwią się ci, którym niestraszne łażenie i proszenie o pieczątki.

Wiem już teraz że jako cywil z ulicy niewiele mogę zrobić. Już teraz łażę po mieście z apteczką z EpiPenem (ratownik w Polsce nie ma uprawnień do jej podawania). Kurs KPP robiłem parę lat temu (zamierzam go powtórzyć) i torba R1 jest naprawdę ciężka i nie będę jej wszędzie nosił (a jeszcze na pewno z butlą tlenu). Ratownictwo to przede wszystkim sprzęt i leki. Poszedłem na te studia żeby się czegoś dowiedzieć. O poziomie powiem tyle: ze swoją maturą pisaną pod Politechnikę (byłem 2 na liście na 300 osób, bo pierwszy był jakiś olimpijczyk który potem i tak zrezygnował). Na liście rekrutacyjnej na ratownictwo byłem trzeci. Miałbym wybór – albo czekała by mnie ciężka orka w ZRM/SOR, gdzie za marne pieniądze i czeka mnie na mnie tylko prokurator, zamiast zawodu w którym najgorsze, co się może stać, to ewakuacja szpitala, gdzie zarabiam naprawdę dobrze i w którym z moich błędów zostaną wyciągnięte wnioski, które ulepszą system jako całość. Muszę przyznać, że nauczyłem się na medycynie jednej rzeczy, która przyda mi się szalenie jako informatykowi: dokumentuj wszystko.

Nawiązałem też, mam nadzieję że owocną, z profesorem którego zainteresowania naukowe są zbieżne z moimi.

Odchodząc trochę od tematu ratownictwa, to zorientowałem się, że siedzę na górze złota zbierając telemetrię z urządzeń mobilnych podłączonych do systemu SMOK, który daje mi bezprecedensowy wgląd w pracę tych sieci. Zacząłem dzisiaj zbierać wszystkie metryki połączeń od urządzeń mobilnych i widzę rzeczy typu (wysyłanego, bez żadnych wątpliwości, przez operatora GSM) RST po 500 ms od nadania danych przez GSM, od połączeń z LTE, które zerwane zostają tylko przy okazji aktualizacji serwera. Dodatkowo da mi to dane, które usprawnią system. Jak to powiedział kiedyś Peter Drucker, “If you can’t measure it, you can’t improve it”. BTW, wiecie ile mamy samych punktów pomiarowych samej tylko temperatury zewnętrznej na jednej kotłowni. 10 milionów. Dane już są, zostaje tylko je opracować.

Tak więc przede mną dwie możliwe ścieżki naukowe: albo ta związana ze zdrowiem, albo systemami telemetrycznymi (którymi zajmuję się już 15 lat). Te artykuły o telemetrii pisze się niezwykle fajnie, gdyż dobrze jest jak człowiek wie o czym pisze i tylko raz na jakiś czas znajdzie jakiś odnośnik do bibliografii.

Materiały i opracowania

Studiując zrobiłem parę rozpisek, którymi dzieliłem się na początku z całym rokiem, potem tylko z wybranymi osobami, bo umówmy się że nie wszyscy muszą mnie lubić, a na wdzięczność nie ma co liczyć.. Umieszczam je tu w nadziei, że się komuś przydadzą (pod licencją “róbta to chceta”):

Published

By Piotr Maślanka

Programmer, certified first aider, entrepreneur, biotechnologist, expert witness, mentor, former PhD student. Your favourite renaissance man.

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.